wtorek, 21 kwietnia 2015

Dobrze jest mieć kontakty czyli co siedzi w ścianach

























Wybieraliście kiedyś kontakty do domu? Czy w ogóle zwracacie uwagę na kontakty w ścianie?
Otóż moi kochani sprawa nie jest taka prosta jak by się wydawało.
Czwarty dzień wybieramy kontakty.
Szczerze mówiąc każda z rzeczy okazuje się nieprzebranym i bezkresnym oceanem.
Zaraz, zaraz. Na jakim etapie remontu się zatrzymałam w opisywaniu?
Na powrocie mojej ekipy budowlanej w okolicy nowego roku.
Tak, kiedy my pojechaliśmy podziwiać fajerwerki na Tamizą, nasza ekipa wróciła do spraw remontowo budowlanych.
Z gruzów powstania warszawskiego zaczęły wyłaniać się zapowiedzi większej optymistycznej całości.
Wracając do kontaktów, wtyczek, dziurek na prąd i tym podobnych, na tym polu również można polec.
Ostatnie weekendy spędzamy dość podobnie. Najpierw siedzimy w internecie szukając tego lub tamtego a potem wsiadamy w auto i ruszamy dokonać konfrontacji z realem.
MMŻ dzielnie przez cztery dni, w każdej wolnej chwili i zazwyczaj nocami wybierał gniazdka.
Pomieszczeń mamy kilka. Sprzętów też niemało. Każdy powinien mieć swoje dziurki do wypełnienia wtyczką.
Początek był entuzjastyczny lecz z każdą dziesiątką obejrzanych kontaktów moje zainteresowanie tematem malało. Pod koniec drugiego dnia wywiesiłam białą flagę i zostawiłam MMŻ sam na sam z oceanem hurtowni elektrycznych.
Czwartego dnia mój dzielny Mąż z dumą oświadczył, że wszystkie 64 gniazdka, wyłączniki, i ramki zostały wybrane.
Jakież było jego zdziwienie, kiedy nasz Szef nad Szefy z politowaniem acz krótko uświadomił nam, że nie każdemu psu Burek. I niekoniecznie to co nam się podoba da się zastosować w naszych ścianach. Nie będę tajemnicza tylko powiem od razu. Jest różnica pomiędzy czterema kontaktami tkwiącymi obok siebie w ścianie, każdy w pojedynczej ramce a czterema kontaktami w jednej ramce.
Dla mnie różnicy nie było. Cztery zawsze było i będzie cztery. Ha! Ale nie w przypadku remontu.
Wybrane sztuki trzeba było oddać i wziąć się za nowe poszukiwania.
Po pięciu dniach słowo „kontakt” w dowolnej interpretacji działało na MMŻ jak płachta na byka.
Dziś mogę powiedzieć, że daliśmy radę. Tylko w łazience MMŻ się uparł, że mają być takie a nie inne i nasz Szef nad Szefy chcąc nie chcąc musiał wyskubywać centymetr po centymetrze tynk by zmieściły się pojedyncze ramki. Zachwycony nie był.
Na razie reszta kontaktów leży w pudełeczkach a dziury wystawiają swoje czułki elektryczne. Kiedy tylko coś na ścianie się pojawi, to wam pokażę.
Na razie mogę pokazać tylko dobrze zapowiadające się miejsca na pstryczki i tym podobne.

Od kontaktów już blisko do lamp i tutaj na szczęście nie pobiliśmy się po raz pierwszy. Może po prostu byliśmy zmęczeni.
Jak myślicie ile lamp obejrzeliśmy zanim dokonaliśmy wyboru. Tylko w jeden (długi) wieczór było ich ponad 23 tysiące!!! Wyobrażacie sobie?
Ale usiedliśmy przed ekranem z żelaznym postanowieniem, że wybieramy do skutku. Mgliście wiedzieliśmy czego szukamy więc wydawało się, że nie będzie trudno. Po pierwszych 15 tysiącach chciało mi się wyć z rozpaczy.
Po siedemnastym tysiącu ogarnęła nas głupawka i zaczęliśmy się dobrze bawić. A potem już nie pamiętam.
Następnego dnia lampy zostały zamówione.
Pytanie moje w związku z tym jest następujące. Czy my dobrze pamiętamy co wybraliśmy? Bo mam wrażenie, że na liście znalazły się ze dwa kryształowe żyrandole!!!
A nasze mieszkanie raczej nie przypomina Łańcuta.

Jak widzicie remont postępuje w całkiem dobrym tempie. Kupujemy raz płytki, raz parkiet. Nie jest nudno.
Moje ceglane ściany pięknieją z każdym dniem. I pomyśleć, że musiałam stoczyć bój zarówno z MMŻ jak i Szefem nad Szefami by ocalić te fragmenty XIX historii.
Dzisiaj obaj pękają z dumy nad czerwoną cegłą i przypisują sobie autorstwo tego pomysłu.
Oj chłopy, chłopy.

Pożegnam się już dzisiaj, bo czas wyboru farb nadszedł i coś mi mówi, że kolejna małżeńska potyczka przed nami. Niebieski czy zielony? A może najmodniejsza w tym roku marsala?
2,


















                                          3.

                                        4.

                            5.


zdjęcie 1: nasz salon z piękną ceglaną ścianą (na niektórych cegłach są odciski palców kogoś kto                         ciepłe cegły trzymał w dłoniach)
zdjęcie 2: ten
sam salon ale dwa miesiące temu
zdjęcie 3: kable wijące się po przedpokoju
zdjęcie 4: przedpokój jakiś czas temu 
zdjęcie 5: przedpokój dziś