poniedziałek, 2 grudnia 2013

Czarna urzędowa dziura i owoce jałowca



Jedyne co nam się udało to pogoda. Niestety nie mieliśmy na nią żadnego wpływu. Rozgrywka urzędnik – inwestor ciągle się toczy ale już wiadomo, że inwestor nie odrobi strat. Pozwolenia jak nie było, tak nie ma, choć wszyscy w Najważniejszym Urzędzie zapewniają, że wszystko jest na najlepszej drodze.
Tylko do czego?
Utknęliśmy na odrolnieniu. Po drodze zgubił się w przepastnych czeluściach szuflad jakiś mój podpis. Miał być a nie ma. Ciekawe, że ten brak wypłynął po dwóch tygodniach od złożenia wniosku. W momencie jego składania, po kilkakrotnym wysłaniu nas po ksero n..tego dokumentu i kilkunastokrotnym sprawdzeniu przez Upoważnionego Urzędnika każdego papierka z osobna, wszystko było w jak najlepszym porządku. I kiedy nasza czujność została uśpiona i pozwoliliśmy sobie na umiarkowany optymizm, zabrakło mojego podpisu.
Nie wiem czy śmiać się, czy założyć zbroję i rozpocząć szturm.

Zaczął się grudzień. Chyba daruję sobie wycinanie krzaków a zajmę się robieniem stroików świątecznych. Zamiast wyznaczania drogi dla betoniarki wyznaczę sobie plan prac przedświątecznych. Kopać i tak już w tym roku nie będziemy, chyba, że skopiemy komuś cztery litery.

Pogoda jakby z nas kpiła. Wyobrażam sobie jak stoi podparta pod boki i leniwie dłubie małym palcem lewej nogi w igliwiu: ”I po co wam moja życzliwość? Nie potrzeba klęsk żywiołowych i siarczystych mrozów. Wystarczy polski urzędnik i wszystko będzie jak trzeba. Czyli pod górkę. Urzędnik jest równie skuteczny jak tornado, potop i klęska suszy. I jakże skuteczny w utrudnianiu. A ja czekam. Czekam na moment, kiedy wszystkie biurokratyczne przeszkody już pokonacie. Wtedy do akcji wkroczę ja.



Po co więc zagryzać palce i pić hektolitry melisy po kolejnej wymijającej odpowiedzi. Lepiej nazbierać szyszek, zrobić wianek na stół lub nazbierać owoców jałowca do pasztetu na święta.

Ciekawe kiedy będę miała do powiedzenia coś bardziej budującego.

1 komentarz:

  1. Jak ja strasznie nie lubie bywac u urzedasow...a jak sie cos zgubi to.........od razu mi sie cieplo robi...I wtedy nawet melisa nie pomoze. Ale taki zywot, ze...ze trzeba uzbroic sie w cierpliwosc i..mocne nerwy na wypadek..gdyby cos nie poszlo po naszej mysli.Jestem myslami z Toba.Pozdrawiam!;)

    OdpowiedzUsuń