piątek, 11 września 2015

Obietnice, miraże i duchy czyli zrób to sam



Moją drogę od sprzedaży domu trzy lata temu do powieszenia kapelusza w nowym domu mogę spokojnie i bez przesady nazwać drogą niespełnionych obietnic, niedotrzymanych terminów, odwlekanych decyzji.
Przybyło mi na pewno siwych włosów, zrewidowałam swoje naiwnie optymistyczne sądy o ludzkości i zyskałam pewność, że czego jak czego ale pracy w naszym kraju nie brakuje. Chęci do pracy i owszem, ale pracy absolutnie nie.
Wszystko co mogło w tym czasie pójść nie tak, dokładnie poszło nie tak. Każdy z terminów okazał się czystą abstrakcją a ceny podawane na początku nijak miały się do rachunków końcowych. Nic nie kosztowało mniej, zawsze więcej. Nic nie stało się wcześniej, zawsze później.
Nikt nie zaskoczył mnie pozytywnie, a całą masa tzw”fachowców” rozczarowała.
Począwszy od pań projektantek, które wszystko wiedziały lepiej i każdą moją próbę dorwania się do głosu kwitowały kwaśną miną. Po trzech spotkaniach wiedziałam, że z tego związku nic nie będzie i usiadam nad planowaniem sama.
Skarbem na miarę grobowca Tutenchamona okazał się zaprzyjaźniony fachowiec. Nie dość, że miał głowę na karku, chęć do pracy, to jeszcze kipiał dobrymi pomysłami. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że mam do czynienia z fachowcem widmem.
Co prawda miał unikatową zdolność do rozpraszania się innym przedsięwzięciami i znikaniem na pół roku, ale moja wiara w niego była niezachwiana.
Wiecie jak to jest ze zjawami. Pojawiają się i znikają.
Przyszedł jednak moment, kiedy mój fachowiec zniknął na dobre i wcale nie zamierzał wracać, bo już pochłonęło go coś nowego.
Rozumiem, ma facet duszę artysty i niespokojnego ducha. Ale co ja teraz zrobię z rozgrzebanym remontem. Gdzie szukać rozwiązań, które siedziały tylko w głowie artysty widma?
Teoretycznie wszystko wyglądało optymistycznie. I właściwie zmierzało do dobrego punktu czyli przysłowiowego powieszenia kapelusza na wieszaku.
Ale diabeł tkwi w szczegółach. Prysznic nie podłączony, z centralki elektrycznej sterczą kable i tylko geniusz byłby w stanie połączyć ten kabel z tamtym włącznikiem. Półeczka w łazience kłuje palce i grozi kontuzją. Parkiet sterczy w jednym miejscu jak...wykrochmalony kołnierzyk.
Drobiazgi z gatunku: przedłużenie kabli do lamp czy założenie karniszy są niczym w stosunku do podłączenia pralki czy lodówki. No i czeka ściana w łazience. Nie zagospodarowana, czysta, dziewicza. Zupełnie nie taka, jak powinna być.
Nie mówcie mi, że siwe włosy nie są usprawiedliwione.
Ja należę do tego gatunku ludzkości, który nie czeka aż coś za niego zrobią, tylko bierze sprawy w swoje ręce.

I wzięłam.  


2 komentarze:

  1. I dobrze ze wzielas bo to Twoj, Wasz magiczny dom, ktory bedzie taki jak WY chcecie. I tak trzymac, a ja czekam na ciag dalszy i zycze sil i wszystkiego dobrego!!

    OdpowiedzUsuń