poniedziałek, 30 września 2013

Kilka słów o liczbach i kolor różowy



I słowo stało się ciałem.
Paliki wbite. Świecą się swoją różowością wśród zielonej jeszcze trawy. Tu jest kraniec wschodni a tam zachodni.
Jakoś mało imponująco to wygląda. Co prawda z jednego krańca na drugi idę jakieś dwie i pół minuty ale jak to przełożyć na podłogi?



Sprawy urzędowe nieco ruszyły z miejsca.
Po pierwsze jesteśmy bogatsi o projekt naszej sieci wodnej i ubożsi o 800 złotych, bo tyleż on kosztował.
Coś tam jeszcze od nas chcieli, ale na razie nie będę się wdawać w szczegóły.
W każdym razie warunki wodne mamy ustalone.

Po drugie zakład energetyczny, nie wdając się w żadne "dziś pytanie, dziś odpowiedź", wydał nam stosowny papierek. I nie chciał nic w zamian. Na razie. W perspektywie (dwuletniej) oczekuje wpłaty 4 tysięcy złotych. Termin dwóch lat dzisiaj wydaje mi się na szczęście odległy.
Czyli możemy sobie zapalić (teoretycznie) światło i ewentualnie umyć ręce.

Pozostała trzecia kwestia czyli pozwolenie na zjazd z drogi. Gminnej czy powiatowej?
W zależności od urzędnika droga była raz tym, raz tamtym. Moja ślepa kiszka (drogowa nie organiczna) ma jakieś 150 metrów długości. I nikt się do niej nie chce przyznać.
Męczyło mnie pytanie: dlaczego?
Po mojej szóstej wizycie w gminie, urzędnik w potoku słów, zdradził powód swojej niechęci do tejże kiszki. Trzy słowa: zima, śnieg, odśnieżanie.
I wszystko stało się jasne.

Zamieszają jacyś pod lasem, na samym końcu. Pies z kulawą nogą tam nie zagląda. Zamieszkają i zaraz zażyczą sobie przejezdnej drogi. A zimy w tej okolicy bywają syberyjskie. Nie dziwię się urzędnikom. Nawet im troszkę współczułam. Przez 2 sekundy. Potem względy egoistyczne wzięły górę. Przecież będę mieszkańcem, będę płacić podatki (będę?), chcę mieć drogę.
Teraz problemem zajmie się powiat. Ciekawe czy przyzna się do drogi?

Jesień zawitała pod nasz las w całej swojej jesiennej postaci. Mój ogródek dożył swoich dni i czeka na swoją drugą szansę. Będzie kiedyś kuchnią, jadalnią i salonem.
Jutro pierwszy dzień października. Zeszłotygodniowa wersja guru groziła oddaniem Najważniejszego Wniosku w tym tygodniu. Czyli zostały mu cztery dni.






2 komentarze:

  1. Limonko, widoki wynagradzają wszystko..cudo....a ile nerwów i chodzenia to Twoje..będzie dobrze, paliki są, więc coś się dzieje..Ssciskam serdecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Palik do palika, koparka do plugu i zanim sie obejrzysz bedziesz miec Limonko fundamenty (i droge do nich!)

    OdpowiedzUsuń